W ochronie zdrowia europejska uwaga omija Polskę

Adam Borkowski (Unsplash)

Opublikowane w ramach semestru europejskiego Zalecenia Rady 2023 dla Polski wskazują, że w ochronie zdrowia europejska uwaga omija Polskę. O ile kwestie ochrony zdrowia zostały szeroko ujęte w Sprawozdaniu krajowym, to nie zostały jednak uwzględnione w rekomendacjach. Grzegorz Ziemniak i Robert Mołdach rozmawiają o przyczynach takich decyzji wspólnoty europejskiej oraz co to oznacza dla naszego kraju.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

Co zrobić by dłużej żyć? Inwestować w zdrowie!

Arch. red.

Dane statystyczne Eurostatu mówią jasno: długość życia rośnie wraz z poziomem wydatków na zdrowie w danym kraju UE. Przy czym chodzi zarówno o wydatki z własnej kieszeni, jak i ze środków publicznych. Polska niestety nie wypada tu dobrze. Widać wprost, że zarówno my sami, jak i nasi rządzący, nie traktujemy zdrowia jako priorytetu finansowego. Wydajemy 6,5% PKB na zdrowie, przy średniej UE 10% PKB! Ma to swoje znaczące konsekwencje. Żyjemy średnio 76 lat, (mężczyźni tylko 72 lata). To oznacza, że przy wieku emerytalnym 65 lat, mężczyzna ma tylko 7 lat odpoczynku na emeryturze.

Dlaczego nie inwestujemy w zdrowie?  Nie przodujemy w profilaktyce takiej jak zdrowe odżywianie czy sport. Nie lubimy się szczepić. Mamy zanieczyszczone powietrze. Mamy za mało lekarzy. Ale wygląda też na to, że coś innego niż własne zdrowie jest naszym priorytetem finansowym – samochód, mieszkanie, urlop, telewizor, itd.

A czy częstość chodzenia do lekarza wpływa na długość życia?

Wygląda na to, że nie wpływa. Przynajmniej wg danych z Eurostatu. Nie widać korelacji w grupie państw Europy Zachodniej. Porównując zaś samą Europę Środkową, która ogólnie żyje krócej, też nie ma jednoznacznego wniosku. Wręcz odwrotnie – częściej, wcale nie znaczy lepiej.  Czyli to nie częstość chodzenia do lekarza decyduje o zdrowiu. W takim razie co? W wielkim skrócie i zperspektywy obserwowania systemu ochrony zdrowia jaką daje Lux Med, to na pewno  organizacja procesu leczenia (koordynacja), dostęp do pierwszego kontaktu w leczeniu, nie wspominając o profilaktyce. Najpierw zapobieganie (zdrowy tryb życia etc.), a jeśli już jest problem, to szybkie rozpoznanie i jak najszybsze leczenie, bez krążenia po lekarzach i diagnostyce.

Z innych danych można wywnioskować, że kupujemy w Polsce dużo leków OTC. Czy to hipochondria narodowa czy coś innego? Może mamy tę cechę narodową, że nie ufamy ekspertom – lekarzom, prawnikom, architektom, naukowcom – i lubimy sprawdzić coś kilka razy albo wziąć sprawy w swoje ręce… i google’a.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

KSO – najbardziej zyska pacjent

arch. red.

Co przyniesie nam Krajowa Sieć Onkologiczna?

Krajowa Sieć Onkologiczna nie urodziła się tak znikąd – została poprzedzona pilotażem. Jedyna rzecz, która trochę niepokoi to, że nie ukazał się całościowy raport z tego pilotażu. Uczestnicy pilotażu ogólnie wypowiadają się pozytywnie na temat całego planowanego w KSO systemu organizacji. KSO ma za zadanie uporządkowanie systemów, które do tej pory nie były właściwie zorganizowane i wydaje się, że założenia organizacyjne KSO są bardzo dobrze przemyślane. Powinniśmy się zjednoczyć by ten system, który proponuje KSO, dziś jeszcze na etapie projektu można było wdrożyć.  Zdajemy sobie sprawę, że zawsze znajdą się pewne niedoskonałości, które należy poprawić i wyeliminować inne zaś wzmocnić, ale nie da się tego zrobić bez wprowadzenia, wdrożenia.

Dla mnie kluczowym czynnikiem w KSP jest kompleksowość. Co to znaczy kompleksowość? To znaczy pełny zakres zarówno działań diagnostycznych, działań terapeutycznych w oparciu o różne technologie i wreszcie właściwa rehabilitacja. Nam, lekarzom zależy na tym, żeby pacjenci mogli jak najszybciej wracać do aktywności nie zawsze jest to aktywność zawodowa, ale przynajmniej aktywność rodzinna, społeczna.

Czy są jakieś wyzwanie, co będzie trudne we wdrożeniu KSO, na co należy zwrócić uwagę i co może warto podpowiedzieć konstruktorom aktów wykonawczych do ustawy?

Mamy pewne problemy z uzyskaniem odpowiednich jakościowo danych. Nie mamy dobrze funkcjonujących rejestrów. Naturalną rzeczą jest to, że jeżeli coś budujemy to najpierw musimy zbudować plan, a żeby zrobić plan to trzeba wiedzieć po prostu jakie są potrzeby i tutaj są pewne niedoskonałości, jeśli chodzi o zbiory danych zarówno w Krajowym Rejestrze Nowotworów jak w Narodowym Funduszu Zdrowia. Wiemy, że prace nad nowymi rejestrami trwają. Miejmy nadzieje, że skorygują to czego brakuje już teraz.

Sporo kwestii trzeba doprecyzować czy dodefiniować. Chociażby zapisane w ustawie zapewnienie wielospecjalistycznych, interdyscyplinarnych zespołów lekarskich. Ośrodki aspirujące do poziomów referencyjności SOLO2 czy SOLO 3 powinny mieć zorganizowane takie wielodyscyplinarne konsylia i dzisiaj można to zrobić przy użyciu platform streamingowych. Nie musimy się spotykać w tym samym miejscu, ale możemy przeanalizować przypadki przy użyciu łączy internetowych i każdy z uczestników powinien mieć możliwość wypowiedzenia się. W dzisiejszych czasach deficytu kadry medycznej to jest forma dużo sprawniejsza i dużo bardziej wygodna. Trzeba więc rozważyć jako dobrą alternatywę do tworzenia zespołów na miejscu, formę elektronicznych konsyliów.

A jak rozwiązać problemy które pojawią się na linii świadczeniodawcy publiczni świadczeniodawcy prywatni, którzy często dzisiaj funkcjonują w konsorcjach (niekiedy jak wirtualne SOLO). Albo jednostki szpitalne samorządu terytorialnego i ambicje samorządów?

Każdy chory chciałby dostać jak najlepszą opiekę. On nie patrzy na to czy szpital jest samorządowy, resortowy, czy jest prywatny, czy publiczny.  On chce po prostu dostać właściwą i profesjonalną usługę medyczną. Jeżeli stworzymy strukturę dobrze wymierzoną, czyli taką która będzie miała odpowiedni mierniki jakości, efektywności i bezpieczeństwa to nie będzie miejsca na spory. Wygrywać będą ci, którzy rzeczywiście spełnią lub dobrze będą wypełniać kryteria jakościowe.
Jestem przekonany, że system uporządkowany, który widzę w KSO zawsze będzie dawać dużo większą efektywność, ale też przede wszystkim nadzieję na to, że przestaniemy wydawać pieniądze w sposób nieefektywny. Życzmy sobie tego, żeby jak najmniej problemów Krajowa Sieć Onkologiczna spotkała na etapie wdrażania i by pacjenci mieli z tego tytułu rzeczywiście dużo większą łatwość w uzyskaniu odpowiedniej jakości usług na czas.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

Akceptacja, legitymizacja i warunki realizacji reform w ochronie zdrowia

Senat RP

Seminarium Zespołu Doradców Komisji Zdrowia pt. „Radykalne zwiększenie dostępności i jakości świadczeń zdrowotnych”, które miało miejsce w Senacie RP w dniu 06.02.2023 r., stało się dla mnie inspiracją do podkreślenia, że zmiany systemowe w ochronie zdrowia muszą przybrać kształt polityki publicznej a to oznacza, że potrzbujemy rozmowy o tym jak zyskać wokół jej celów i narzędzi kolektywną akceptację środowisk, jak udzielić jej politycznego wsparcia i legitymizacji, a wreszcie w jaki sposób ją realizować. W mojej ocenie zbyt mało rozmawiamy o tych praktycznych aspektach wdrażania polityki publicznej rozważając kolejne, niejednokrotnie cenne koncepcje transformacji systemu. (mat. Senat RP)


Pełne nagranie można obejrzeć na stronie Senatu RP.

Zmiany w modelach konsumpcji alkoholu – raport

arch. wł.

Gościem Grzegorza Ziemniaka jest profesor Andrzej Fal, który ostatnio miał okazję prezentować drugą edycję raportu pod swoją redkacją „Alkohol w Polsce. Zwrot w modelach konsumpcji”.

Raport dotyczy czasów Covidu, kiedy miedia donosiły, że Polacy spożywają więcej alkoholu a także wyciągały konkluzję, że praca zdalna wpływa korzystnie na tego typu zachowania. Tymczasem niektóre dane temu przeczą. Profesor Fal wyjaśnia rzeczywisty obraz konsumpcji alkoholu, który jest bardziej skomplikowany niż wynikałoby to z czystych danych statystycznych.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

GZ: Dzisiaj moim gościem jest profesor Andrzej Fal, który ostatnio miał okazję zaprezentować pracę pod swoją redakcją, a mianowicie drugą edycję raportu „Alkohol w Polsce. Zwrot w modelach konsumpcji”. Chciałbym zapytać Panie Profesorze co było w tym raporcie najbardziej zaskakujące. Raport dotyczy czasów Covidu, kiedy mieliśmy doniesienia prasowe, że Polacy spożywają więcej alkoholu, że praca zdalna wpływa korzystnie na tego typu zachowania. Tymczasem niektóre dane temu przeczą, natomiast obraz na pewno jest bardziej skomplikowany niż wynikałoby to z czystych danych statystycznych. Co Pana zaskoczyło, co widzimy tu ciekawego, jakie trendy możemy dostrzec które są niepokojące, a jakie dają nadzieję?

AF: Rzeczywiście druga edycja raportu Pracodawców RP „Alkohol w Polsce” dotyczy okresu pandemii.  Dotyczy zmian, które zaszły w schematach czy modelach picia alkoholu w Polsce w czasie pandemii. Według danych OECD ilość spożywanego alkoholu na głowę jednego mieszkańca w większości krajów OECD spadła, w tym również w Polsce. No rzeczywiście tak jest, ale ta zmiana jest powiedziałbym śladowa, nie bardzo mająca wpływ na zdrowie publiczne. Mówimy o spadku na poziome 80 mililitrów rocznie – to jest w granicach błędu pomiaru. Natomiast towarzyszy temu kilka niebezpiecznych, co najmniej niepokojących trendów. Pierwszym z nich jest pewne rozwarstwienie. Pozytywne jest to, że mamy całkiem sporo osób deklarujących co najmniej 12-miesięczną abstynencję. To jest sporo – 19,06% dorosłej populacji w Polsce tak deklaruje. To jest sporo. Natomiast jeśli popatrzymy na pozostałe 80% pije. Z tym, że 73% z nich, czyli jakieś 56% całości społeczeństwa pije w sposób umiarkowany, wielu z nich do 1,2 litra czystego etanolu, część z nich poniżej 6 litrów czystego etanolu rocznie. Poniżej 6 litrów to jest około pół litra czystego etanolu miesięcznie, czyli to jest poniżej litra wódki miesięcznie. Można dyskutować, czy to jest mało czy to jest dużo. W każdym razie WHO uznało dla standardów międzynarodowych, że spożycie poniżej 6 litrów na osobę jest spożyciem umiarkowanym, a nie dużym. Powyżej tego, między 6 a 12, mówimy już o piciu ryzykownym i szkodliwym dla zdrowia. Martwi nas to, że 23% pijących, czyli co czwarty pijący, pije więcej niż 6 litrów. To jest pijący, który pije w sposób ryzykowny i szkodliwy dla zdrowia. Tutaj jest problem, że w trakcie pandemii odsetek tych osób wyraźnie wzrósł.

GZ: Dlaczego?

AF: Pandemia co do zasady i co do definicji zarówno ekonomicznie, jak i psychicznie, szczególnie w okresie zupełnego zamknięcia, czy kiedy była duża umieralność w trakcie pandemii. Niewątpliwie osoby, które wtedy były już naznaczone częstym spożywaniem alkoholu, podłamywały się i zaczęły spożywać jeszcze częściej. Jeżeli popatrzymy na wyniki badania ankietowego, które przeprowadziło Polskie Towarzystwo Zdrowia Publicznego, to widać, że wśród tych dużo pijących umacnia się ta sama grupa. To nie są w większości osoby nowe, nie, ale ci, którzy pili, piją po prostu jeszcze więcej. Ci, którzy pili umiarkowanie właściwie w dalszym ciągu piją umiarkowanie, część z nich wręcz zmniejszyła spożycie. Także tak naprawdę doszło tutaj do rozwarstwienia. Ci, co pili więcej, piją jeszcze więcej, a ci, co pili mniej, piją jeszcze mniej. Niestety mamy problem z tymi co piją więcej, bo po pierwsze piją częściej – 8% przyznanie się do tego, że pije właściwie codziennie i tyleż samo przyznaje się do tego, że spełniają regułę „binge drinking”, czyli picia na „umór”. W definicji WHO jest to wypicie 6 jednostek alkoholowych przy jednej okazji, przy czym jednostka alkoholowa to jest 10 mililitrów czystego alkoholu etylowego. Możemy dyskutować, czy jest to dużo, czy mało, jest to niewątpliwie sporo, szczególnie, że jak powiedziałem 8% deklaruje, że robi to codziennie, a właściwie dokładnie co najmniej 5 razy w tygodniu. To już jest bardzo dużo. Co więcej, jeżeli popatrzymy na inny trend związany z tym, jaki alkohol pijemy – przez wiele lat w Polsce odwracaliśmy się od tak zwanego wschodniego stylu picia, czyli zastępowaliśmy trunki mocne, wysokoprocentowe trunkami słabszymi – powiedzmy rynek wina nie zaliczył jakiegoś burzliwego rozwoju, ale w dalszym ciągu stopniowo, szczególnie wśród naszych pań, popularność wina wzrasta. Prawdopodobnie jest relatywnie drogim alkoholem i prawdopodobnie to powoduje, że ta popularność nie rośnie skokowo. Niewątpliwie rósł udział piwa w spożywanym alkoholu, natomiast w tej chwili już 5 rok z rzędu mamy spadek ilości paliwa i dalej niewielki wzrost ilość wina. Natomiast zaobserwowaliśmy zarówno w sektorze tak zwanych marek premium, czyli tych droższych alkoholi, jak i w podstawowym sektorze wódczanym istotny wzrost, czyli jeżeli pijemy, to zaczęliśmy pić więcej alkoholi mocnych. Zarówno whisky, giny, rumy, czyli sektor określony na rynku premium, jak i sektor podstawowy wódki, a to już było dyktowane głównie możliwościami czy zasobnością portfela. To jest odwrócenie się od przechodzenia do alkoholi o niższej zawartości etanolu z powrotem do alkoholi mocnych. Kolejnym niedobrym modelem konsumpcji, jest pojawienie się konsumpcji domowej. Ja nie mówię o piciu w samotności, aczkolwiek ona się też utrzymuje. Ten trend był szczególnie widoczny w pandemii, ale znowu patrząc na badania z 2022 roku – one nie są wszystkie zawarte w tym raporcie, bo nie tego okresu dotyczy raport – ale widać, że ten trend się wycofuje, że był to trend przejściowy. Natomiast niewątpliwie utrzymuje się trend umiarkowanego picia całodniowego u osób, które pracują zdalnie z domu. To jest po śniadaniu, pierwsze spotkanie online, lampka wina mały drink. Potem lunchowe spotkanie, no to może jeszcze lampka wina i tak do końca dnia kończy się to butelką bądź lepiej. I tak jest prawie codziennie. Także to jest kolejna bardzo niebezpieczna obserwacja, czy kolejny, bardzo niebezpieczny trend, który się pojawił.

GZ: Rozumiem, że to mamy w tej chwili złapane te dane, jeśli chodzi o spożycie z ostatnich tych lat pandemicznych, czyli możemy prognozować, że to w jakiś sposób odbije się na zdrowiu populacji w najbliższych latach i gdzie są zagrożenia? Jakby pan profesor widział zagrożenia wynikające z tych zmian i czy widać też, że te zmiany mogą się utrwalić, czy raczej wyjście z pandemii spowoduje znowu jakieś zawirowania w tych tej strukturze spożycia? Myślę, że tutaj ciekawym wątkiem może być moda na alkohol bezalkoholowy i tu mamy fenomen piwa tak zwanego Zero Zero.

AF: Po pierwsze, powiedzmy sobie jasno i to nie podlega dyskusji – nie ma zdrowej ilości alkoholu. Natomiast zdecydowanie – im więcej alkoholu wypijemy, tym jest to bardziej niekorzystne dla zdrowia. W związku z powyższym redukowanie ilości wypijanego alkoholu można by nazwać, trochę na wyrost być może, ale redukcją szkód. Tak jak harm reduction praktycznie w każdym nałogu możemy wskazać, czy to mówimy o narkotykach twardych, miękkich, czy o papierosach, czy o uzależnieniu od słodyczy wszędzie tam wskazano jakąś drogę harm reduction. Myślę, że tutaj troszeczkę na wyrost można by powiedzieć, że redukowanie ilości spożywanego alkoholu to jest pewna harm reduction.  Zapytał Pan o piwo o piwo Zero Zero czy o napoje Zero Zero. One pojawiły się, jeżeli państwo pamiętacie już w pierwszej edycji raportu „Alkohol w Polsce”, którą Pracodawcy Rzeczpospolitej Polskiej opublikowali jeszcze przed pandemią. Też miałem przyjemność redagować tamten raport i tam między innymi pokazaliśmy coś, o czym wtedy pisaliśmy – rewolucja Zero Zero. Okazało się, że Polska jest 4 na świecie producentem, a teraz również i konsumentem, napojów typu Zero Zero szczególnie piwa.  Kto to jest? To są to przede wszystkim osoby, które patrzą pragmatycznie. No jeżeli jadę na imprezę, jest daleko, taksówki są drogie, pojadę samochodem. No ale jak pojadę samochodem, to nie wolno mi wypić alkoholu. W związku z powyższym, przynajmniej smak zachowując piję Zero Zero. Poza tym przynajmniej deklaratywnie, ale również z ankiet zbieranych wśród restauratorów, wyraźnie widać, że w czasie lunchu to panie w Polsce są tymi, które zdecydowanie częściej zamawiają jako jeden z wiodących trunków do lunchu piwo Zero Zero. Także jest to rzeczywiście rzecz spójna dosyć z tym raportem czy może inaczej – z profilami czy modelami konsumpcji, aczkolwiek nie mieszałbym tych dwóch rzeczy, bo raport mówi raczej o zagrożeniach nadmiarową konsumpcją. Tutaj mówimy o czymś, co stanowi element chyba nowego stylu życia te napoje Zero Zero. Bo to nie jest tylko kwestia tego, że mogę wypić to piwo Zero Zero jadąc samochodem, ale to piwo ma sześciokrotnie prawie mniej kalorii, to piwo jest inaczej ułożone, jeśli chodzi o elektrolity. W związku z powyższym jest to też dosyć powszechnie stosowane przez osoby po treningach, siłowniach.

GZ: wpisuje się w tę kategorię produktów „better for you”

AF: To jest element pewnej transformacji stylu życia. Natomiast wracając do raportu Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej, drugiej edycji raportu Alkohol w Polsce”, to tutaj raczej widzimy zagrożenia wynikające szczególnie dla tej grupy, która zaczęła pić więcej i częściej – to nie jest ich problem, to jest nasz problem. To jest społeczny problem, bo po pierwsze to się może rozszerzyć, a po za tym zdrowie tych ludzi będą ratować i oni sami, ale również i ochrona zdrowia, która jest systemem finansowanym publicznie w Polsce. W związku z powyższym myślę, że tak na to patrząc powinniśmy się tym bardziej przejmować.

GZ: Na koniec leninowskie pytanie co robić w takim razie?

AF: Mamy kilka sposobów postępowania. Po pierwsze, żeby walczyć z jakimkolwiek nałogiem, trzeba stosować profilaktykę, ale nie profilaktykę u osób już uzależnionych, bo to jest działanie spóźnione. Profilaktyka musi się zaczynać od edukacji, edukacji w szkołach podstawowych średnich i tak dalej. Jeżeli tam będziemy prowadzić profilaktykę, to ona będzie skuteczna. I druga rzecz – państwo posiada fiskalne narzędzia, które mogą być narzędziami prozdrowotnym, między innymi akcyzę. Co prawda niedawno zmieniana ustawa akcyzowa, ale ilość uwag do niej jest tak duża, że być może niezłym pomysłem jest powrót do ustawy akcyzowej.

 

Otrzymuj informacje od IZiD

Adres e-mail będzie wykorzystywany zgodnie z Polityką Prywatności dostępną pod adresem https://www.izid.pl/polityka-prywatnosci/ wyłącznie do przesyłania Ci naszego newslettera oraz informacji o działalności Instytutu Zdrowia i Demokracji.

ikona ikona ikona